Obudziły mnie krople deszczu uderzające o okno w moim pokoju. Powoli otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Była 3:48. Jęknęłam. Rozejrzałam się po pokoju. Niby te same fioletowe ściany, wielka, dębowa szafa stojąca w rogu, jasne biurko stojące na przeciw łóżka. Jednak miałam wrażenie, że znajduję się w zupełnie obcym pokoju.
Przetarłam oczy i podeszłam do okna. Patrzyłam na krople powoli spływające po szybie. Pomyślałam o tym, że podobnie jest ze mną. Wszystkie problemy dopadają mnie tak niespodziewanie jak deszcz, wyniszczają mnie psychicznie i odchodzą. Jednak gdzieś tam wewnątrz mnie jakaś ich część zostaję we mnie.
Zadrżałam z zimna. Objęłam się rękoma. Złapałam bluzę, leżącą na skraju łóżka i ubrałam. Po cichu wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni. Zapaliłam światło. Zmrużyłam oczy z powodu panującej tam jasności. Kilka razy mrugnęłam starając się przyzwyczaić oczy do blasku. Światło odbijało się od nieskazitelnie białych kafelek.
Z szafki wiszącej nad zlewem wyciągnęłam swoją ulubioną szklankę. Nalałam zimnej, orzeźwiającej wody. Powoli upiłam łyk napoju. Poczułam się mniej senna. Resztę wody wylałam do zlewu. Poszłam do łazienki, aby przemyć twarz. Stanęłam przed lustrem.
Z niczym nie zmąconej tafli patrzyła na mnie smutnymi, zielonymi oczami dziewczyna o długich, lekko falowanych, kasztanowych włosach. Jej cera była jasna. Miała małe intensywnie czerwone usta.
Związałam włosy w koński ogon. Kilka mniejszych kosmyków spływały mi po twarzy. Odkręciłam wodę, nabrałam jej do rąk i chlusnęłam nią w buzię. Wytarłam się ręcznikiem i znów spojrzałam w lustro. Pomyślałam o tym co czeka mnie za kilka godzin. Znów będę musiała zmagać się z przeciwnościami losu. Udawać szczęśliwą, zadowoloną i pełną życia nastolatkę przed całym światem. Mam już dość. Choć jeden dzień chciałabym już być sobą, nikogo nie udawać.
Poczułam ciepłe łzy spływające mi po policzkach.
Otarłam je jednym ruchem dłoni. Miałam zaczerwienione policzki i opuchnięte oczy. Jeszcze raz przemyłam twarz i pośpiesznie wyszłam z łazienki. Wróciłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszce żeby stłumić szloch.
****
Usłyszałam irytujący dźwięk budzika. Powoli zwlokłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej koszulkę, koszulę i czarne obcisłe dżinsy. Szybko ubrałam się i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę. Nałożyłam lekki podkład, który miał za zadanie ukryć cienie pod oczami. Rozczesałam włosy i wyszłam.
W kuchni zrobiłam sobie kanapki na drugie śniadanie. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Przy wyciąganiu strąciłam jogurt. Podniosłam go. Był w nienaruszonym stanie, więc znów chciałam go włożyć z powrotem do lodówki. Moją uwagę przykuło coś pomiędzy serem, a pomidorami. Rozsunęłam je i ujrzałam prawie opróżnioną butelkę wina. Zasmuciłam się i resztę zawartości wylałam do zlewu. A pustą butelkę wyrzuciłam do kosza na śmieci.
Wróciłam do pokoju. Założyłam moje czarne Conversy. Wzięłam torbę z książkami, iPoda i telefon. Zeszłam na dół. Założyłam czarną, dżinsową katanę i wyszłam z domu. Wciąż sączyły się małe kropelki deszczu. Telefon schowałam do kieszeni. Podłączyłam słuchawki do iPoda i włączyłam piosenkę.
"Znają imię me, znają moją twarz, nie ból ukryty w głębi mnie.
Pełen fałszu trans. Znów zakładam maskę, światło w oczy, muszę grać.
Przedstawienie trwa..." *
To dziwne, że ta piosenka tak doskonale opisuje mój obecny stan.
Dotarłam do przystanku. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić, która godzina. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze 10 minut. Oprócz mnie nie było tam nikogo. Wpatrywałam się w ciemne, deszczowe chmury. Przejechało auto, rozchlapując dookoła wodę. Wszędzie były kałuże. Wszystko było szare i przygnębiające.
Zauważyłam, że idzie mój kolega - Dawid. Doskonale wiedziałam, że to on. Z daleka poznam te ciemne blond włosy. Mieszka niedaleko mnie, jest ode mnie starszy o rok. Szybko opuściłam rękawy, aby nie zauważył moich ran.
Chłopak cicho usiadł obok mnie.
- Hej - wyszeptałam.
- Cześć Blanka. Co tam słychać u ciebie? - zapytał uprzejmie.
- W porządku. A u ciebie? - wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Też.
Między nami zapanowała nerwowa cisza. Przerwał ją Dawid, który krzyknął:
- O, nasz autobus jedzie!
Wsiadłam i zajęłam swoje miejsce z tyłu. Podgłosiłam muzykę, aby nie słyszeć nic oprócz niej. Oparłam głowę o chłodną szybę. Znów zaczął padać deszcz. Zamknęłam na chwilę oczy. Nic się spostrzegłam byłam już pod szkołą. Ruszyłam w stronę budynku.
Był to duży, trzy piętrowy budynek zbudowany z czerwonej cegły. W środku było chłodnawo i głośno. Wszędzie było słychać krzyki i piski. Usiadłam na ławce pod klasą i czekałam na upragniony dzwonek.
Zauważyłam nadchodzącą Aurelię. Miała lśniące, blond włosy, a jej oczy były intensywnie błękitne. Była wysoka i oglądali się za nią niemal wszyscy chłopcy. Pomachałam jej. Odwzajemniła gest i szeroko się uśmiechnęła. Nie wiedziałam kim była dla mnie tak naprawdę. Z jednej strony była moją najbliższą koleżanką, ale nie były ze sobą na tyle blisko, aby się sobie zwierzać. Trochę bałam się powiedzieć jej cokolwiek, ponieważ miała w szkole opinię plotkary.
Usiadła koło mnie i zaczęła rozmowę:
- Jejku, Blanka jak cię dawno nie widziałam. - pisnęła.
- Tak, trochę chorowałam, ale już jest ze mną lepiej. - odparłam.
- To dobrze.
Opowiedziała mi chyba wszystko co wydarzyło się w szkole, podczas mojej nieobecności. Byłam już trochę znużona jej paplaniną. Z opresji wybawił mnie dzwonek. Podniosłam się, zebrałam torbę i weszłam do klasy.
Oto rozdział pierwszy. Mamy nadzieję, że Wam się podoba :)
Następny pojawi się jeszcze być może w tym tygodniu.
Pozdrawiamy!
* Marta Bijan - Poza mną LINK :)
Świetny. Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje wpisy <3 Są genialne :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś kliknąć u mnie w poście w linki z ubraniami? :) http://nataliexbrunette.blogspot.com/2015/04/yap-i-definetely-love-t-shirts.html