czwartek, 17 września 2015

Rozdział 2

Spojrzałam na zegarek. Była 11:26. Do końca lekcji zostało jeszcze 9 minut. Przeniosłam wzrok na panią od polskiego - Anię, moją wychowawczynię. Dyktowała coś innym uczniom.
Szybko wzięłam w rękę długopis i zaczęłam pisać. Moja notatka była trochę wyrwana z kontekstu, ale no cóż...

Pani skończyła dyktować i rozejrzała się po klasie. Jej wzrok na dłużej utkwił we mnie.
- Dobrze, Blanka może opowiesz nam trochę o dzisiejszej lekcji.
- Eee... No, to znaczy... - wyjąkałam.

Od odpowiedzi wybawił mnie dzwonek.
- Dziękuję, proszę się pakować. Ty Blanka zostań, porozmawiamy.
Cholera...
Wszyscy wyszli z klasy, a ja podeszłam do biurka wychowawczyni. Spojrzała na mnie karcącym wzrokiem i zapytała:
- Dlaczego znów nie uważałaś na lekcji?
- Ja... Przepraszam - wyszeptałam.

Wzrok pani złagodniał. Położyła dłoń na moim ramieniu. W jej oczach widać było zainteresowanie i empatię.

- Wszystko w porządku? - zapytała.

Nie.

- Tak, oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się.

Kłamanie coraz lepiej mi wychodzi. Uwierzyła mi.

- Dobrze, ale następnym razem uważaj. No, a teraz leć na przerwę. - powiedziała uśmiechając się.
- Do widzenia - powiedziałam i szybko wyszłam, bojąc się, że chociaż jeden gest zdradzi cokolwiek.

****
Maszyna wydała z siebie pikniecie. Wyjęłam bilet i ruszyłam w głąb autobusu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Zauważyłam ostatnie obok chłopaka, na oko mógł być dwa lata starszy ode mnie. Był.. przystojny. Jakoś nigdy nie interesowałam się zbytnio chłopcami. Ale jako dziewczyna musiałam przyznać, że jest przystojny. Miał blond włosy podcięte za ucho, jego oczy były przenikliwie błękitne, usta miał pełne i patrzył... wprost na mnie. Ciekawe czy dobrze całuję.. Zaraz skarciłam się w myślach. Zarumieniona spuściłam głowę, pozwalając by moje włosy zakryły moją czerwoną twarz.

- Wolne? - zapytałam, podchodząc do niego.
- Jasne. - odpowiedział zabierając swój plecak z siedzenia.

Usiadłam obok chłopaka.

- Tobiasz - powiedział nagle.
- Co?

Moja odpowiedź jest tak inteligentna... Obok mnie siedzi najprzystojniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek widziałam, a mi zabrakło języka w gębie. Cudownie...

- Mam na imię Tobiasz - sprecyzował.
- Och... Em... Ja Blanka.

Czy można się jeszcze bardziej skompromitować?

- Chodzimy do tej samej szkoły - wypalił nagle.
- Naprawdę? - szczerze się zdumiałam.
- Widziałem cię kilka razy na korytarzu.

Jakim cudem skoro zawsze starałam się być jak najmniej widoczna?

- Chodzisz razem do klasy z Aurelią?

I czar prysnął. Czyli od samego początku chodziło mu tylko o Aurelię...

- No tak, przyjaźnimy się - odpowiedziałam.

Zresztą kto przy zdrowych zmysłach mógłby na mnie spojrzeć?
To na tyle byłoby naszej rozmowy. Założyłam słuchawki i do końca drogi do domu słuchałam muzyki.


 "Choć otacza cię ludzi tłum 
Jesteś zupełnie sam 
Chociaż krzyczeć chcesz milczysz wciąż 
uparcie tak tłumisz ból 
w oczach strach..."



Wysiadłam na właściwym przystanku. W połowie drogi poczułam, że ktoś szarpnął mnie za ramię. Mimowolnie krzyknęłam.

- Tobiasz?! - wykrzyczałam.
- Wołałem cię, ale nie słyszałaś - powiedział lekko zdyszany.

Czy on nawet zdyszany i lekko zaczerwieniony musi wyglądać tak olśniewająco?

- Miałam słuchawki na uszach.
- A czego słuchałaś? - sięgnął dłonią po jedną z moich słuchawek. 
- Nic takiego - szybko wrzuciłam iPoda do torby. - Dlaczego właściwie mnie goniłeś? 
- Jakoś niezręcznie wyszło w tym autobusie, chciałem cię przeprosić - wyznał skruszony.

Tak skruszony wyglądał... słodko. 

- Nic nie szkodzi. To moja wina. Przeze mnie wysiadłeś na niewłaściwym przystanku.
- To nic takiego, mieszkam niedaleko.

Dlaczego wydaje mi się, że kłamie?

- Skoro już tu jestem to może cię odprowadzę? - zaproponował.
- Okej. 

Szliśmy ramie w ramie. Dziwnie się czułam w jego obecności, tak niezręcznie. Nikt z nas przez resztę drogi się nie odezwał. Ta cisza była nawet kojąca. Niestety, droga nie była aż taka długa i szybko dotarliśmy pod mój dom. 

- To tu - odezwałam się.
- Do zobaczenia w szkole - uśmiechnął się, pokazując przy tym urocze dołeczki w policzkach.
- Tak, do zobaczenia - odwzajemniłam uśmiech i weszłam do domu.

Zamknęłam za sobą drzwi, zrzuciłam ze stóp trampki. 

- Kto to był? - usłyszałam nad uchem głos matki.
- Kolega ze szkoły.

Uderzyła mnie woń alkoholu wydobywająca się z jej ust. 

- Idę na górę - powiedziałam.
- Nigdzie nie idziesz - powiedziała szorstkim głosem. 

Podeszła do mnie bliżej. Widziałam w jej oczach, że jest zdenerwowana. Zaczynałam się bać. Cofałam się do chwili kiedy poczułam pod plecami chłodną ścianę. Mama nie przestawała kroczyć w moją stronę. 

- O co chodzi mamo? - zapytałam wystraszona.

Mama chwyciła za nadgarstek i mocno ściskała wbijając przy tym boleśnie paznokcie w moje świeże rany. Całą wolą starałam się nie wrzasnąć. Chyba widziała, że sprawia mi ból, bo wbijała paznokcie coraz mocniej. 

- Wypiłaś moje wino?! - wydarła się na cały dom.
-.Co? Oczywiście, że nie! 
- Nie ma go. To co z nim zrobiłaś - podniosła głos.
- Wy.. Wylałam je.. 
- Dlaczego to zrobiłaś?!
- Nie powinnaś pić, mamo.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić gówniaro! 

Poczułam pieczenie na policzku. Wybiegłam z domu. Ledwie widziałam przez łzy, które strumieniami wypływały z moich oczu.


****************************************

Dziękujemy za przeczytanie rozdziału. Przepraszamy, że tak długo nie było. Postaramy się to zmienić. Liczymy na wasze komentarze. :) 
















poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 1

  Obudziły mnie krople deszczu uderzające o okno w moim pokoju. Powoli otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Była 3:48. Jęknęłam. Rozejrzałam się po pokoju. Niby te same fioletowe ściany, wielka, dębowa szafa stojąca w rogu, jasne biurko stojące na przeciw łóżka. Jednak miałam wrażenie, że znajduję się w zupełnie obcym pokoju.

  Przetarłam oczy i podeszłam do okna. Patrzyłam na krople powoli spływające po szybie. Pomyślałam o tym, że podobnie jest ze mną. Wszystkie problemy dopadają mnie tak niespodziewanie jak deszcz, wyniszczają mnie psychicznie i odchodzą. Jednak gdzieś tam wewnątrz mnie jakaś ich część zostaję we mnie.

Zadrżałam z zimna. Objęłam się rękoma. Złapałam bluzę, leżącą na skraju łóżka i ubrałam. Po cichu wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni. Zapaliłam światło. Zmrużyłam oczy z powodu panującej tam jasności. Kilka razy mrugnęłam starając się przyzwyczaić oczy do blasku. Światło odbijało się od nieskazitelnie białych kafelek.

Z szafki wiszącej nad zlewem wyciągnęłam swoją ulubioną szklankę. Nalałam zimnej, orzeźwiającej wody. Powoli upiłam łyk napoju. Poczułam się mniej senna. Resztę wody wylałam do zlewu. Poszłam do łazienki, aby przemyć twarz. Stanęłam przed lustrem.

Z niczym nie zmąconej tafli patrzyła na mnie smutnymi, zielonymi oczami dziewczyna o długich, lekko falowanych, kasztanowych włosach. Jej cera była jasna. Miała małe intensywnie czerwone usta.

Związałam włosy w koński ogon. Kilka mniejszych kosmyków spływały mi po twarzy. Odkręciłam wodę, nabrałam jej do rąk i chlusnęłam nią w buzię. Wytarłam się ręcznikiem i znów spojrzałam w lustro. Pomyślałam o tym co czeka mnie za kilka godzin. Znów będę musiała zmagać się z przeciwnościami losu. Udawać szczęśliwą, zadowoloną i pełną życia nastolatkę przed całym światem. Mam już dość. Choć jeden dzień chciałabym już być sobą, nikogo nie udawać.

Poczułam ciepłe łzy spływające mi po policzkach.

 Otarłam je jednym ruchem dłoni. Miałam zaczerwienione policzki i opuchnięte oczy. Jeszcze raz przemyłam twarz i pośpiesznie wyszłam z łazienki. Wróciłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszce żeby stłumić szloch.


****


Usłyszałam irytujący dźwięk budzika. Powoli zwlokłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej koszulkę, koszulę i czarne obcisłe dżinsy. Szybko ubrałam się i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę. Nałożyłam lekki podkład, który miał za zadanie ukryć cienie pod oczami. Rozczesałam włosy i wyszłam.

W kuchni zrobiłam sobie kanapki na drugie śniadanie. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Przy wyciąganiu strąciłam jogurt. Podniosłam go. Był w nienaruszonym stanie, więc znów chciałam go włożyć z powrotem do lodówki. Moją uwagę przykuło coś pomiędzy serem, a pomidorami. Rozsunęłam je i ujrzałam prawie opróżnioną butelkę wina. Zasmuciłam się i resztę zawartości wylałam do zlewu. A pustą butelkę wyrzuciłam do kosza na śmieci.

Wróciłam do pokoju. Założyłam moje czarne Conversy. Wzięłam torbę z książkami, iPoda i telefon. Zeszłam na dół. Założyłam czarną, dżinsową katanę i wyszłam z domu. Wciąż sączyły się małe kropelki deszczu. Telefon schowałam do kieszeni. Podłączyłam słuchawki do iPoda i włączyłam piosenkę.


"Znają imię me, znają moją twarz, nie ból ukryty w głębi mnie. 
Pełen fałszu trans. Znów zakładam maskę, światło w oczy, muszę grać. 
Przedstawienie trwa..." *

To dziwne, że ta piosenka tak doskonale opisuje mój obecny stan.

Dotarłam do przystanku. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić, która godzina. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze 10 minut. Oprócz mnie nie było tam nikogo. Wpatrywałam się w ciemne, deszczowe chmury. Przejechało auto, rozchlapując dookoła wodę. Wszędzie były kałuże. Wszystko było szare i przygnębiające.

Zauważyłam, że idzie mój kolega - Dawid. Doskonale wiedziałam, że to on. Z daleka poznam te ciemne blond włosy. Mieszka niedaleko mnie, jest ode mnie starszy o rok. Szybko opuściłam rękawy, aby nie zauważył moich ran.



Chłopak cicho usiadł obok mnie.

- Hej - wyszeptałam.
- Cześć Blanka. Co tam słychać u ciebie? - zapytał uprzejmie.
- W porządku. A u ciebie? - wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Też.

Między nami zapanowała nerwowa cisza. Przerwał ją Dawid, który krzyknął:

- O, nasz autobus jedzie!

Wsiadłam i zajęłam swoje miejsce z tyłu. Podgłosiłam muzykę, aby nie słyszeć nic oprócz niej. Oparłam głowę o chłodną szybę. Znów zaczął padać deszcz. Zamknęłam na chwilę oczy. Nic się spostrzegłam byłam już pod szkołą. Ruszyłam w stronę budynku.

Był to duży, trzy piętrowy budynek zbudowany z czerwonej cegły. W środku było chłodnawo i głośno. Wszędzie było słychać krzyki i piski. Usiadłam na ławce pod klasą i czekałam na upragniony dzwonek.

Zauważyłam nadchodzącą Aurelię. Miała lśniące, blond włosy, a jej oczy były intensywnie błękitne. Była wysoka i oglądali się za nią niemal wszyscy chłopcy. Pomachałam jej. Odwzajemniła gest i szeroko się uśmiechnęła. Nie wiedziałam kim była dla mnie tak naprawdę. Z jednej strony była moją najbliższą koleżanką, ale nie były ze sobą na tyle blisko, aby się sobie zwierzać. Trochę bałam się powiedzieć jej cokolwiek, ponieważ miała w szkole opinię plotkary.

Usiadła koło mnie i zaczęła rozmowę:

- Jejku, Blanka jak cię dawno nie widziałam. - pisnęła.
- Tak, trochę chorowałam, ale już jest ze mną lepiej. - odparłam.
- To dobrze.

Opowiedziała mi chyba wszystko co wydarzyło się w szkole, podczas mojej nieobecności. Byłam już trochę znużona jej paplaniną. Z opresji wybawił mnie dzwonek. Podniosłam się, zebrałam torbę i weszłam do klasy.




Oto rozdział pierwszy. Mamy nadzieję, że Wam się podoba :)
Następny pojawi się jeszcze być może w tym tygodniu.
Pozdrawiamy!

* Marta Bijan - Poza mną LINK :)

środa, 22 kwietnia 2015

Prolog

Ze stu procentową pewnością można powiedzieć, że każdy człowiek ma jakąś tajemnicę. Mogą być małe lub duże, mało albo wiele znaczące. Ich ujawnienie może mieć różne skutki. Jedni mają jedną, dwie lub trzy, inni zaś mogą mieć kilkadziesiąt. Ile ludzi na świecie tyle tajemnic.

Niektórzy mówią: Ja nie mam tajemnic! Jest to kłamstwo. Tajemnicę można ukrywać nieświadomie. Mogą one powodować, że czujemy się po prostu źle.

Dlaczego je ukrywamy? Może dlatego, że się boimy. Ale czego? Reakcji społeczeństwa? Chyba właśnie tak.

Oto przykład osoby skrywającej tajemnice..

  Blanka Ostrowska pod wieloma względami była zwyczajną piętnastolatką. Chociaż nie, wróć. Nie była zwyczajną nastolatką. Skrywała wiele tajemnic. Tajemnic, których raczej większość nastolatek nie skrywa.

  Jedną z nich był alkoholizm mamy. Tak, jej mama piła i to bardzo często. Nie wiedziała kiedy to się tak naprawdę zaczęło. Nie miała zielonego pojęcia jak może jej pomóc. Martwiła się o nią i równocześnie nienawidziła. Nienawidziła jej za to, że swoje smutki topiła w alkoholu. Martwiła się, ponieważ kilka razy zdarzyło się, że pani Ostrowska upiła się do nieprzytomności.

  Drugą tajemnicą były kłopoty finansowe. Komornik już dwa razy odwiedził rodzinę Ostrowskich. Pani Ostrowska całą swoją pensję wydawała na alkohol. Jej wynagrodzenie nie było wielkie.

  Jednak jej największą i jednocześnie skrywaną tajemnicą były cienkie blizny, które pokrywały cały nadgarstek i część przedramienia dziewczyny. Każda blizna była jakimś problemem, z którym Blanka sobie nie radziła. A było ich sporo. Blizny można opisać jako blade lub różowe kreski biegnące w różne strony. Jej ręka była polem bitwy. A jej przeciwnikiem był los.

  Przez ostatni czas Blanka ani razu nie sięgnęła po żyletkę. Tylko dlatego, że przez dwa i pół tygodnia nie chodziła do szkoły. Spędziła je w łóżku. Dopadła ją straszna grypa.
  W szkole zawsze trzymała się na uboczu. Nie lubiła być w centrum uwagi. Była cicha i zamknięta w sobie. Nie miała przyjaciółki, której mogłaby się zwierzyć ze swoich problemów. Może gdyby ją miała nie okaleczałaby się.
  Dziś znowu musi stawiać wszystkim i wszystkiemu czoła sama. Dziś czas wyjść do szkoły. Dziś czas znowu udawać, że wszystko jest okej. Dziś czas znów sztucznie się uśmiech, tylko po to, żeby się nie rozpłakać. Dziś znów czas pilnować żeby nikt się nie dowiedział. Dziś znów zaczyna się przedstawienie.




Mamy nadzieję, że Wam się to spodoba. Do zobaczenia! :)

Początki na blogu

Hej wszystkim!

Nazywamy się Maja i Natalia. Chodzimy razem do tej samej klasy. Jesteśmy przyjaciółkami od 6 lat. 

Założyłyśmy bloga, ponieważ nasze głowy rozsadzało mnóstwo pomysłów. Jednym z nich postanowiłyśmy się z Wami podzielić. 

Ten blog będzie opowiadał historię 15-sto letniej dziewczyny o imieniu Blanka. Ma ona wiele problemów, których nie ma większość zwyczajnych nastolatków. Nie ze wszystkimi potrafi sobie poradzić. 

Mamy nadzieje, że spodoba Wam się ta historia. Rozdziały będą pojawiały się zwykle raz na tydzień lub dwa. Jeśli się uda to będą pojawiać się częściej. 



Do zobaczenia w kolejnym poście! :)