Spojrzałam na zegarek. Była 11:26. Do końca lekcji zostało jeszcze 9 minut. Przeniosłam wzrok na panią od polskiego - Anię, moją wychowawczynię. Dyktowała coś innym uczniom.
Szybko wzięłam w rękę długopis i zaczęłam pisać. Moja notatka była trochę wyrwana z kontekstu, ale no cóż...
Pani skończyła dyktować i rozejrzała się po klasie. Jej wzrok na dłużej utkwił we mnie.
- Dobrze, Blanka może opowiesz nam trochę o dzisiejszej lekcji.
- Eee... No, to znaczy... - wyjąkałam.
Od odpowiedzi wybawił mnie dzwonek.
- Dziękuję, proszę się pakować. Ty Blanka zostań, porozmawiamy.
Cholera...
Wszyscy wyszli z klasy, a ja podeszłam do biurka wychowawczyni. Spojrzała na mnie karcącym wzrokiem i zapytała:
- Dlaczego znów nie uważałaś na lekcji?
- Ja... Przepraszam - wyszeptałam.
Wzrok pani złagodniał. Położyła dłoń na moim ramieniu. W jej oczach widać było zainteresowanie i empatię.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
Nie.
- Tak, oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się.
Kłamanie coraz lepiej mi wychodzi. Uwierzyła mi.
- Dobrze, ale następnym razem uważaj. No, a teraz leć na przerwę. - powiedziała uśmiechając się.
- Do widzenia - powiedziałam i szybko wyszłam, bojąc się, że chociaż jeden gest zdradzi cokolwiek.
- Wolne? - zapytałam, podchodząc do niego.
- Jasne. - odpowiedział zabierając swój plecak z siedzenia.
Usiadłam obok chłopaka.
- Tobiasz - powiedział nagle.
- Co?
Moja odpowiedź jest tak inteligentna... Obok mnie siedzi najprzystojniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek widziałam, a mi zabrakło języka w gębie. Cudownie...
- Mam na imię Tobiasz - sprecyzował.
- Och... Em... Ja Blanka.
Czy można się jeszcze bardziej skompromitować?
- Chodzimy do tej samej szkoły - wypalił nagle.
- Naprawdę? - szczerze się zdumiałam.
- Widziałem cię kilka razy na korytarzu.
Jakim cudem skoro zawsze starałam się być jak najmniej widoczna?
- Chodzisz razem do klasy z Aurelią?
I czar prysnął. Czyli od samego początku chodziło mu tylko o Aurelię...
- No tak, przyjaźnimy się - odpowiedziałam.
Zresztą kto przy zdrowych zmysłach mógłby na mnie spojrzeć?
To na tyle byłoby naszej rozmowy. Założyłam słuchawki i do końca drogi do domu słuchałam muzyki.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
Nie.
- Tak, oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się.
Kłamanie coraz lepiej mi wychodzi. Uwierzyła mi.
- Dobrze, ale następnym razem uważaj. No, a teraz leć na przerwę. - powiedziała uśmiechając się.
- Do widzenia - powiedziałam i szybko wyszłam, bojąc się, że chociaż jeden gest zdradzi cokolwiek.
****
Maszyna wydała z siebie pikniecie. Wyjęłam bilet i ruszyłam w głąb autobusu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Zauważyłam ostatnie obok chłopaka, na oko mógł być dwa lata starszy ode mnie. Był.. przystojny. Jakoś nigdy nie interesowałam się zbytnio chłopcami. Ale jako dziewczyna musiałam przyznać, że jest przystojny. Miał blond włosy podcięte za ucho, jego oczy były przenikliwie błękitne, usta miał pełne i patrzył... wprost na mnie. Ciekawe czy dobrze całuję.. Zaraz skarciłam się w myślach. Zarumieniona spuściłam głowę, pozwalając by moje włosy zakryły moją czerwoną twarz. - Wolne? - zapytałam, podchodząc do niego.
- Jasne. - odpowiedział zabierając swój plecak z siedzenia.
Usiadłam obok chłopaka.
- Tobiasz - powiedział nagle.
- Co?
Moja odpowiedź jest tak inteligentna... Obok mnie siedzi najprzystojniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek widziałam, a mi zabrakło języka w gębie. Cudownie...
- Mam na imię Tobiasz - sprecyzował.
- Och... Em... Ja Blanka.
Czy można się jeszcze bardziej skompromitować?
- Chodzimy do tej samej szkoły - wypalił nagle.
- Naprawdę? - szczerze się zdumiałam.
- Widziałem cię kilka razy na korytarzu.
Jakim cudem skoro zawsze starałam się być jak najmniej widoczna?
- Chodzisz razem do klasy z Aurelią?
I czar prysnął. Czyli od samego początku chodziło mu tylko o Aurelię...
- No tak, przyjaźnimy się - odpowiedziałam.
Zresztą kto przy zdrowych zmysłach mógłby na mnie spojrzeć?
To na tyle byłoby naszej rozmowy. Założyłam słuchawki i do końca drogi do domu słuchałam muzyki.
"Choć otacza cię ludzi tłum
Jesteś zupełnie sam
Chociaż krzyczeć chcesz milczysz wciąż
uparcie tak tłumisz ból
w oczach strach..."
Wysiadłam na właściwym przystanku. W połowie drogi poczułam, że ktoś szarpnął mnie za ramię. Mimowolnie krzyknęłam.
- Tobiasz?! - wykrzyczałam.
- Wołałem cię, ale nie słyszałaś - powiedział lekko zdyszany.
Czy on nawet zdyszany i lekko zaczerwieniony musi wyglądać tak olśniewająco?
- Miałam słuchawki na uszach.
- A czego słuchałaś? - sięgnął dłonią po jedną z moich słuchawek.
- Nic takiego - szybko wrzuciłam iPoda do torby. - Dlaczego właściwie mnie goniłeś?
- Jakoś niezręcznie wyszło w tym autobusie, chciałem cię przeprosić - wyznał skruszony.
Tak skruszony wyglądał... słodko.
- Nic nie szkodzi. To moja wina. Przeze mnie wysiadłeś na niewłaściwym przystanku.
- To nic takiego, mieszkam niedaleko.
Dlaczego wydaje mi się, że kłamie?
- Skoro już tu jestem to może cię odprowadzę? - zaproponował.
- Okej.
Szliśmy ramie w ramie. Dziwnie się czułam w jego obecności, tak niezręcznie. Nikt z nas przez resztę drogi się nie odezwał. Ta cisza była nawet kojąca. Niestety, droga nie była aż taka długa i szybko dotarliśmy pod mój dom.
- To tu - odezwałam się.
- Do zobaczenia w szkole - uśmiechnął się, pokazując przy tym urocze dołeczki w policzkach.
- Tak, do zobaczenia - odwzajemniłam uśmiech i weszłam do domu.
Zamknęłam za sobą drzwi, zrzuciłam ze stóp trampki.
- Kto to był? - usłyszałam nad uchem głos matki.
- Kolega ze szkoły.
Uderzyła mnie woń alkoholu wydobywająca się z jej ust.
- Idę na górę - powiedziałam.
- Nigdzie nie idziesz - powiedziała szorstkim głosem.
Podeszła do mnie bliżej. Widziałam w jej oczach, że jest zdenerwowana. Zaczynałam się bać. Cofałam się do chwili kiedy poczułam pod plecami chłodną ścianę. Mama nie przestawała kroczyć w moją stronę.
- O co chodzi mamo? - zapytałam wystraszona.
Mama chwyciła za nadgarstek i mocno ściskała wbijając przy tym boleśnie paznokcie w moje świeże rany. Całą wolą starałam się nie wrzasnąć. Chyba widziała, że sprawia mi ból, bo wbijała paznokcie coraz mocniej.
- Wypiłaś moje wino?! - wydarła się na cały dom.
-.Co? Oczywiście, że nie!
- Nie ma go. To co z nim zrobiłaś - podniosła głos.
- Wy.. Wylałam je..
- Dlaczego to zrobiłaś?!
- Nie powinnaś pić, mamo.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić gówniaro!
Poczułam pieczenie na policzku. Wybiegłam z domu. Ledwie widziałam przez łzy, które strumieniami wypływały z moich oczu.
****************************************
Dziękujemy za przeczytanie rozdziału. Przepraszamy, że tak długo nie było. Postaramy się to zmienić. Liczymy na wasze komentarze. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz